Od lat słyszymy o deficycie lekarzy w Polsce. Fakty mówią same za siebie: 147 tys. czynnych lekarzy na 38-milionowy kraj. I choć limity miejsc na studia medyczne są zwiększane, problem nie leży wyłącznie w liczbach. Pytanie brzmi nie tyle „ile mamy lekarzy?”, ale „jak zarządzamy ich czasem i kompetencjami?”.

Coraz częściej pojawia się narracja, że kluczowym problemem nie jest niedobór lekarzy, ale chaos organizacyjny w systemie opieki zdrowotnej. Czy każdy pacjent, który trafia do specjalisty, rzeczywiście tego wymaga? Czy system konsultacji mógłby być lepiej zarządzany poprzez skuteczniejszą koordynację pomiędzy lekarzem pierwszego kontaktu a specjalistą? Prywatne sieci medyczne, takie jak Lux Med, próbują optymalizować procesy – wdrażając AI, telemedycynę i nowe modele organizacji ścieżki pacjenta. Tylko czy pacjenci są na to gotowi? Czy zamiast wizyty u specjalisty rzeczywiście zaakceptują wstępną analizę AI?

W ostatnich latach zwiększono limity miejsc na studiach medycznych, jednak więcej absolwentów medycyny nie oznacza automatycznie lepszej opieki zdrowotnej. Problemem jest dystrybucja lekarzy – młodzi medycy nie chcą pracować w małych miastach, wolą duże ośrodki, gdzie mają dostęp do nowoczesnych technologii i lepsze warunki pracy. Wielu specjalistów pracuje w kilku miejscach naraz – w prywatnej klinice, szpitalu publicznym, a czasem jeszcze prowadzi własną praktykę. To powoduje, że pacjenci wszędzie czekają w kolejkach, bo lekarze nie są w pełni dostępni w jednym miejscu.

Jednocześnie oczekuje się od lekarzy coraz więcej – nie tylko wysokich kompetencji medycznych, ale także podejścia holistycznego, empatii, zdolności komunikacyjnych, a nawet umiejętności radzenia sobie ze stresem i wypaleniem zawodowym. Każdy mówi, jak powinno wyglądać idealne leczenie – pacjenci, eksperci, politycy – ale rzeczywistych systemowych rozwiązań nie przybywa. W efekcie lekarze są przeciążeni, sfrustrowani i zmuszeni do balansowania między różnymi miejscami pracy, by sprostać zarówno oczekiwaniom pacjentów, jak i własnym wymaganiom finansowym.

Coraz częściej mówi się o tym, że pacjent musi być „świadomy” i „wyedukowany”. Ale czy to naprawdę rozwiązanie problemu? Oczekiwanie, że pacjent sam będzie wiedział, do kogo powinien się udać i jakie badania wykonać przed wizytą, to przerzucanie na niego odpowiedzialności za błędy systemu. Nie każdy pacjent potrafi i chce analizować swój stan zdrowia – od tego powinien być dobrze zorganizowany system, który prowadzi go przez proces diagnostyczny i leczniczy.

Zarówno problem niedoboru lekarzy, jak i dostępności specjalistów, nie zostanie rozwiązany przez zwiększanie liczby absolwentów medycyny ani przez optymalizację procesów w prywatnych klinikach. Prywatna medycyna, choć rośnie w siłę, nie rozwiązuje systemowych problemów – raczej je obchodzi, oferując rozwiązania dla tych, którzy mogą sobie na to pozwolić. Jeśli lekarze nadal będą rozproszeni między kilkoma miejscami pracy i wybierać najbardziej opłacalne ścieżki, publiczna opieka zdrowotna stanie się jeszcze bardziej przeciążona.

Nie wystarczy mówić o zmianach – konieczne są konkretne działania. System potrzebuje spójnej strategii, która nie tylko zwiększy liczbę lekarzy, ale także usprawni organizację pracy i ułatwi pacjentom dostęp do odpowiednich specjalistów. Bez tego problem z dostępnością opieki zdrowotnej będzie się tylko pogłębiał, a frustracja zarówno pacjentów, jak i lekarzy, osiągnie punkt krytyczny. Jeśli nie zostaną podjęte realne kroki, czeka nas dalsza komercjalizacja ochrony zdrowia, w której coraz więcej pacjentów będzie musiało płacić za to, co powinno być podstawowym prawem. Decyzje muszą zapaść teraz – w przeciwnym razie w przyszłości będziemy mówić już nie o deficycie lekarzy, ale o całkowitej niewydolności systemu.P

Urszula Łaskawiec
Redaktor naczelna magazynu "Patient Experience Manager"